Wrzesień to specyficzny miesiąc… dla całych rodzin – czas przestawienia się z wakacyjnego trybu na ten przedszkolno-szkolny. To też czas kompletowania wyprawek dla naszych dzieci. Kiedy już opadnie kurz po wrześniowym szaleństwie, spokojnie można wziąć się za przygotowanie kolejnej ważnej listy – szykującej nas do sezonu… przeziębień.
Skrót dla niemających czasu na lekturę:
- Wczesną jesienią warto przygotować sobie "odpornościową listę wyprawkową", czyli listę naturalnych produktów wspierających naszą odporność.
- Jesień (a później i zima) to czas, gdy dzień staje się coraz krótszy, wahania temperatur potrafią być znaczne oraz pojawia się silny chłodny wiatr i dużo wilgoci, a to sprawia, że nie czujemy się zbyt dobrze i łatwiej ulegamy infekcjom.
- Nie ma jednej "słusznej" i najlepszej odpornościowej listy wyprawkowej. Każdy może przygotować własną. Przedstawiam tu moją osobistą listę naturalnych wspomagaczy odporności, które sprawdzają się u mnie i w mojej rodzinie (chętnie poznam Wasze listy :-)).
- Moja lista liczy 9 (ew. 10) punktów. Są to: suszone owoce czarnego bzu, herbata z malin i lipy, miód, goździki, korzeń (kłącze) imbiru, kasza jaglana, przyprawy: kurkuma, czarny pieprz i suszony imbir, sól Epsom i olejki eteryczne.
Za oknem nastała już prawdziwa jesień. Przybyła do nas (jak co roku) z całym swym inwentarzem. Raczy nas pięknymi złotymi liśćmi, kasztanami i żołędziami oraz wieloma cudownymi porankami dla miłośników zbierania grzybów. Obdarowała nas także drastycznymi wahaniami temperatury, mnóstwem wilgoci, nieustającymi deszczami i całkiem przenikliwymi wiatrami. Ten szok na granicy lata i jesieni zawsze skutkuje obniżeniem odporności i większą podatnością na infekcje, które w takich warunkach czują się wyśmienicie. W odróżnieniu od nas…
Co roku dmucham na zimne i gdy kupione są już wszystkie podręczniki, zeszyty, farbki, papiery kolorowe… swoją uwagę skupiam na odpornościowej liście wyprawkowej.
ODPORNOŚCIOWA LISTA WYPRAWKOWA:
1. Suszony czarny bez
Czarny bez zwany jest przez niektórych „królem odporności” i rzeczywiście już od kilku sezonów szczęśliwie panuje w naszym domu, chroniąc nas przed atakami wrogich mikrobów. Herbatkę z suszonych owoców pijemy codziennie, a jeszcze częściej, gdy czujemy, że nieprzyjaciel forsuje nasze mury obronne. Czarny bez działa zarówno przeciwwirusowo jak i przeciwbakteryjnie. Gdy tego wymaga sytuacja – działa napotnie i wykrztuśnie (choć akurat w tej materii lepiej działają kwiaty tej rośliny). Jednak to, co najważniejsze – działa antyoksydacyjnie. Głównymi składnikami owoców czarnego bzu są bowiem barwniki antocyjanowe i to właśnie one odpowiadają za najsilniejsze wzmacnianie naturalnej odporności organizmu. Nieocenione znaczenie ma także to, że substancje zawarte zarówno w owocach jak i kwiatach czarnego bzu regulują pracę jelit, a nasza odporność zależy głównie od efektywności tego organu! Działają też oczyszczająco (moczopędnie) i przeciwgrzybiczo. Są także bogatym źródłem witaminy C oraz witamin z grupy B, więc zamiast łykać ich syntetyczną wersję, lepiej zaopatrzyć się w duże zapasy tych pomarszczonych ciemnych kuleczek.
2. Herbata z malin i lipy
Malina – herbatę malinową pijemy cały sezon profilaktycznie. Jej wielki plus to smak! Lekko posłodzona miodem stanowi smaczny napój, do którego picia nie trzeba namawiać dzieci. U nas sprawdza się też jako kamuflaż smaku (taka przemytnicza baza) dla innych leczniczych produktów, takich jak imbir, goździki czy wcześniej wychawalany czarny bez. Ta pyszna herbata działa przeciwzapalnie dzięki znajdującym się w niej antocyjanom oraz elgatoninom. Te drugie działają zresztą w bardzo szerokim spektrum – zarówno antyoksydacyjnie, przeciwbakteryjnie, przeciwwirusowo, a nawet przeciwnowotworowo. To oczywiście także bogate źródło witamin, w tym tak cenionych w zwalczaniu przeziębień – jak C i E.
Po napar z suszonych kwiatostanów lipy sięgamy najczęściej, gdy już niestety przeziębienie nas dopadło – gdy chcemy się porządnie wygrzać i wypocić. Można oczywiście tez się tu wspierać suszonymi kwiatami czarnego bzu. U nas jednak najlepiej sprawdza się lipa. Gdy się pocimy – z naszego organizmu usuwane są toksyny, co wspomaga proces dochodzenia do zdrowia. Jest też zawsze na posterunku, gdy pojawi się kaszel. Dzięki zawartości związków śluzowych łagodzi go (a także ból gardła). Działa też lekko przeciwzapalnie. Jako że herbatka z lipy działa też moczopędnie (dobra jest więc też przy wspomaganiu leczenia przeziębionych nerek), trzeba uzupełniać płyny, pijąc dużo ciepłej wody i innych zdrowotnych rozgrzewających napojów.
3. Miód
Miodu jesienią chyba polecać nie trzeba. Jeśli rodzina nie jest wegańska i nikt z jej członków nie ma medycznych przeciwwskazań do spożywania miodu, to zapewne znajdzie się dla niego królewskie miejsce w każdej kuchnio-apteczce. Oczywiście trzeba pamiętać, że miód nie jest dobry na wszystkie dolegliwości (chyba że jest się Kubusiem Puchatkiem ;-)). Działa bardzo prozdrowotnie, jeśli się go nie nadużywa. Najczęściej dodawany jest do różnych leczniczych naparów – ważne by dołączyć go na samym końcu, tuż przed wypiciem. Zbyt wysoka temperatura zniszczy niestety całe zawarte w nim dobro, pozostawiając tylko słodki smak. Miód można spokojnie nazwać zdrowotnym płynnym złotem. Wzmacnia organizm, mobilizuje go do walki z wirusami i bakteriami.
Choć wszystkie rodzajów miodów zachowują aktywność przeciwdrobnoustrojową, to jednak jej siła mocno się różni w zależności od kwiatów, z których nektar zebrały pszczoły. My wybieramy najczęściej miód lipowy, wielokwiatowy lub spadziowy. Ten pierwszy działa antybakteryjnie, przeciwkaszlowo i przeciwgorączkowo oraz napotnie. Poza tym ma bardzo łagodny smak. Wielokwiatowy jest natomiast jednym z najbardziej lekkostrawnych miodów. Działa wspomagająco na układ pokarmowy, a jak już wspomniałam wcześniej – nasza odporność rodzi się w jelitach. Miód spadziowy jest określany często "naturalnym antybiotykiem", a to dlatego, że jest jednym z najsilniej działających przeciwbakteryjnie i przeciwzapalnie miodów. Gdy infekcja opanowała nas już na dobre – warto po niego sięgnąć. Działa też mocno wykrztuśnie. W tym momencie najbardziej ceniony jest chyba miód manuka (jego cena jest też wysoka) ze względu na dodatkowy składnik zwalczający drobnoustroje, którego żaden z pozostałych miodów nie posiada. Nie mieliśmy jeszcze okazji przetestować jego działania w praktyce.
4. Goździki
Goździki są niezastąpionym panaceum na ból gardła. Nic nie działa w początkowej fazie bólu na mnie lepiej, niż te małe pąki goździkowca. Nie jest to najprzyjemniejsza metoda (zwłaszcza jeśli ktoś nie przepada za smakiem lub aromatem goździków poza okresem świątecznym), ale niezwykle tania i skuteczna. Warto więc mieć je zawsze pod ręką ;-) Gdy pojawia się ból ssę jeden goździk, powoli i rozgryzając go delikatnie – tak długo jak dam radę, na końcu rozgniatając zębami to, co z niego zostało. Takie potraktowanie się goździkiem naprawdę likwiduje ból, powodując przy tym lekkie znieczulenie całej jamy ustnej. Najpierw poczujecie pieczenie, ale potem się do tego uczucia przyzwyczaicie ;-) Goździki działają antybakteryjnie, przeciwbólowo, likwidują stany zapalne. Przy okazji zadbają o świeży oddech i zdrowe zęby (ponieważ bakterie powodujące próchnicę także się z goździkiem nie lubią). Goździki zawierają bardzo dużą ilość substancji eterycznych. Ich główny składnik to eugenol, który działa znieczulająco i odkażająco. W sezonie „przeziębień” zdarza mi się także „dorzucać” goździki do przygotowywanych herbat lub rozgrzewających naparów lub wywarów, żeby wzmocnić ich działanie.
5. Imbir
Pozostajemy w temacie rozgrzewających wywarów. Przedstawię Wam mój ulubiony, który pomógł mi przetrwać najgorszą z naszych rodzinnych gryp, gdy cała rodzina leżała nieprzytomna od gorączki w łóżku, a ja dzielnie walczyłam na posterunku o jej i swoje zdrowie. Żyłam wówczas na domowych ciasteczkach owsianych oraz wywarze z imbiru. Skład wywaru: starty lub drobno pokrojony kawałek obranego imbiru, kilka goździków, szczypta cynamonu oraz kardamonu. Piłam go dosłodzonego miodem i z dodatkiem soku z cytryny. Od tej pory staram się mieć korzeń imbiru przez całą jesień i zimę w lodówce. Dodaję po kawałeczku do herbat, a gdy nadchodzi infekcja gotuję go przez kilka minut (nie za długo!) razem z innymi przyprawami. Gdy mam więcej czasu – zalewam wrzątkiem i zostawiam na kilka godzin (napar). Imbir jest niezastąpiony! Ma silne właściwości przeciwzapalne i rozgrzewające (odpowiada za to zawarty w imbirze gingerol). Działa przeciwbakteryjnie, czasem też przeciwwirusowo. Daje mi też bardzo ważne poczucie bezpieczeństwa – że jestem uzbrojona w naprawdę potężną przeciwinfekcyjną broń, a do tego – całkowicie naturalną.
6. Kasza jaglana
Kasza jaglana to skuteczne remedium na… katar i nie tylko. Doskonale podnosi naszą odporność. W tym newralgicznym okresie warto ją jeść często, najlepiej codziennie. Choć znam jej wspaniałe właściwości i wiem, że można z niej przygotować praktycznie wszystko (od bazy pod warzywa po pudding czekoladowy ;-)), to… za nią nie przepadam. Nie lubię jej konsystencji ani smaku. Mimo to dzielnie choć raz w tygodniu ją przyrządzam lub przemycam w innych daniach, ponieważ nie mogę przejść obojętnie obok jej fantastycznych prozdrowotnych właściwości. Działa przeciwwirusowo, ma działanie wysuszające (istotne przy zalegającym kaszlu i katarze), działa rozgrzewająco i przeciwzapalnie. Przy tym wspomaga pracę naszego mózgu, jest lekkostrawna, wspomaga odchudzanie (reguluje przemianę materii), a także dba o stan naszej skóry, włosów i paznokci (a także kości). Zawiera mnóstwo witamin, zdrowe kwasy tłuszczowe oraz jest źródłem antyoksydantów. Sami przyznacie, że nie można jej nie jeść ;-)
7. Kurkuma, suszony imbir, czarny pieprz
Te przyprawy warto włączyć do repertuaru kuchennego w te chłodne miesiące. Suszony imbir ma nieco inne właściwości niż surowy. Działa bardziej „wysuszająco” (zdrowotnie – działa idealnie w sytuacjach „zaflegmowania”). Natomiast kurkuma i czarny pieprz to bardzo zgrany duet podnoszący naszą odporność. Pojawia się w każdej przygotowywanej przez mnie jesienią i zimą zupie. Kurkuma działa przeciwzapalnie i oczyszczająco. Działa tez antyoksydacyjnie. Jej działanie wspomaga obecność czarnego pieprzu, który wspiera wchłanianie dobroczynnych substancji zawartych w tej żółtej przyprawie. Do tego jest to całkiem smaczne połączenie, które bez wahania można wypróbować w swojej kuchni. A zamiast jednej z zimowych herbat można też wypróbować tzw. „złote mleko” (mleko – może być roślinne – z dodatkiem kurkumy właśnie i ew. miodu) – pyszne i rozgrzewające połączenie.
8. Sól Epsom
Do kąpieli wzmacniających odporność, ale także relaksujących po mocnym wysiłku fizycznym stosuję sól Epsom, czyli siedmiowodny siarczan magnezu. Charakteryzuje się wysoką zawartością magnezu i siarki i choć badania potwierdzające skuteczność wchłaniania tych pierwiastków przez skórę ciągle trwają, to nie można być obojętnym na wielowiekowe świadectwa skuteczności kąpieli w tejże „soli”. Kąpiele w soli Epsom relaksują (:-)), działają detoksykująco, łagodzą ból mięśni i stawów (często występujący także „jako łamanie” w kościach na początku infekcji), wspierają odporność całego organizmu, działają przciwgrzybiczo i bakteriobójczo (ale na powierzchni skóry). Kąpiel z solą Epsom, wzbogaconą o odpowiednie olejki aromaterapeutyczne, staje się bardzo skutecznym orężem w walce z początkiem choroby.
9. Olejki eteryczne
Jesienią do łask wracają olejki, które w wakacje wylegiwały się na zasłużonym odpoczynku;-) Są to głównie olejki, które poprzez inhalacje wspomagają leczenie górnych dróg oddechowych (czyli olejki z drzew iglastych oraz olejek tymiankowy, miętowy, czy eukaliptusowy), a także te o właściwościach rozgrzewających i napotnych (głównie w kąpielach): cynamonowy i goździkowy, choć te „leśne” także oczywiście mogą być stosowane w taki sposób. Wszystko oczywiście w oparciu o BHP olejkowe, czyli nigdy nie stosujemy nierozcieńczonych olejków aromaterapeutycznych bezpośrednio na skórę! Gdy wlewamy do kąpieli - warto wymieszać je najpierw np. w szklance z solą leczniczą (choćby właśnie Epsom) i dodać jakiegoś oleju, który nasza skóra dobrze toleruje. Dlaczego olejki działają? W skrócie – przez związki eteryczne, które są w nich zawarte, a które mają udokumentowane naukowo lecznicze właściwości. Jako że najsilniej działają przez wchłanianie ich drogami oddechowymi, to właśnie na nie mają szansę najsilniej zadziałać. Można je dodawać do kąpieli - wtedy też się nimi inhalujemy. Przydatne są też kominki aromaterapeutyczne i dyfuzory. Olejki sprawdzają się także jako główny składnik klasycznych "parówek". Ja najczęściej kropię chusteczkę, którą umieszczam blisko łóżka. Przez całą noc olejki ułatwiają spokojny sen, oddychanie, niwelują ból zatok i uspokajają kaszel. Poza tym w całym domu pachnie lasem :-)
Mam nadzieję, że dotychczas infekcje omijały Was szerokim łukiem. Nawet jeśli dotąd dopisywało Wam szczęście, warto profilaktycznie uzbroić się w naturalny arsenał przeciwko wirusom i bakteriom. Jeśli już mieliście okazję doświadczyć co najmniej przeziębienia, tym bardziej przejrzyjcie swoją apteczkę pod kątem wsparcia, które daje nam sama natura. Tak w razie czego, tak na zdrowie! :-)
Komentarze (0)